Geoblog.pl    sophia81    Podróże    Wietnam, Kambodza 2010    Bambootrainem przez Kambodżę
Zwiń mapę
2010
07
wrz

Bambootrainem przez Kambodżę

 
Kambodża
Kambodża, Battambang
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10401 km
 
Nasz dzisiejszy dzień zaczęliśmy od 5h podróży. Upłynęła nam w miarę szybko. Po pierwsze jechaliśmy w ciągu dnia, więc w końcu można było zobaczyć kawałek kraju, a pogoda tym razem była ładna. Po drugie, kierowca najpierw puścił Terminatora II, potem jakiś lokalny kabaret, który doprowadzał miejscowych do łez i ich ukochane karaoke, a na koniec jakiś film akcji, którego nie znam, ale za to reżyserował Andrzej Bartkowiak:) Niestety dubbing był po khmersku, a napisy chyba po chińsku. Mimo wszystko nas wciągnął. Tylko końca nie zobaczyliśmy, bo trzeba było wysiadać. Jechaliśmy zwykłym lokalnym autobusem z przewagą miejscowych - pewno dlatego, że większość turystów jedzie od razu do Siem Reap i sezon teraz nieturystyczny.
Na miejsce dotarliśmy przed południem. Plan był taki, żeby szybko znaleźć jakiś hotel, ogarnąć się, a potem wynająć na cały dzień tuk tuka i pojeździć po okolicy. Jutro płyniemy już do Siem Reap, więc plan napięty. Zaraz na dworcu złapał nas tuktukowiec. Umówiliśmy się, że najpierw wiezie nas do jakiegoś hotelu i wozi aż znajdziemy coś, co nam odpowiada, a potem jeździmy z nim resztę dnia po okolicy. Po ostrych targach, które dziś jakoś bardzo nas wciągnęły i które w sumie bardzo rozbawiały naszego drivera, ustaliliśmy: 9$ za Golden Hotel (nowiutki i naprawdę wypasiony ze wszystkim co tylko było) i tuk tuka na cały dzień za 10$. Ogólnie zbijaliśmy po około 1/3 ceny. Szybkie odświeżenie po podróży i o 13 byliśmy gotowi na kolejne atrakcje Kambodży.
Zwiedzanie zaczęliśmy od bankomatu i kupienia biletów na następny dzień, na łódź do Siem Reap. Tu po kolejnych targach stanęło na 18$ za osobę - w tym jest dojazd tuk tukiem z hotelu do przystani, rejs łodzią i kolejny przejazd tuk tukiem do miasta pod dowolnie wybrany hotel. Nie jest to może najtańsza podróż, ale to średnia cena dla turysty bo nie podejrzewam, że miejscowi tyle płacą. Z tym, że z przystani do centrum Siem Reap jest ok 15km i kierowcy liczą sobie chyba koło 10$, więc nie jest najgorzej z tym naszym rejsem.
Następnym punktem na trasie była wioska Vat Kor, a potem osławiony Bambootrain. Jest to tutejszy wynalazek, który jednocześnie służy mieszkańcom za środek transportu, jak również jest atrakcją turystyczną pozwalającą zarobić im dodatkowe pieniądze. Jeśli chodzi o kolej w Kambodży to właściwie nie istnieje. Ponoć jest tylko jedna linia. Dziennie przez cały kraj przejeżdża tylko jeden pociąg. Jedzie tak wolno, że praktycznie nikt z niego nie korzysta. Pomysłowi Khmerowie postanowili jakoś zagospodarować to co mają. Ze względu na to, że tor jest jeden skonstruowali pojazd, który można równie szybko złożyć jak i rozłożyć. Składa się on z bambusowej lekkiej platformy położonej na dwóch metalowych osiach z kołami i niewielkiego silniczka. W momencie, kiedy spotkają się dwa bambootrainy jadące w przeciwnych kierunkach, zasada jest prosta. Ten, kto ma mniejszy ładunek, rozbiera swój pojazd i przenosi go tak, żeby ten drugi mógł przejechać. Oczywiście jest pełna kultura i wszyscy sobie wzajemnie pomagają. Początkowo myślałam, że te "przenosiny” to taka atrakcja typowo turystyczna, ale po trzecim przystanku zmieniłam zdanie. Okoliczni mieszkańcy za pomocą tego wehikułu przewożą drewno,
jakieś kanistry czy porostu siebie. Ku naszemu zaskoczeniu i jednocześnie zadowoleniu, pociąg jechał całkiem szybko, a trasa wcale nie była taka krótka. Śmiechu było co nie miara i zabawa naprawdę przednia. Jechaliśmy tylko we dwójkę i cala zabawa kosztowała nas 5$ od osoby. Właściwie ciężko wyczuć jaka cena jest właściwa, bo każdy którego spotykaliśmy mówił co innego. Jedno jest pewne - polecamy, ale targować się trzeba:)
Następnym punktem na naszej trasie była Jaskinia Śmierci i kilka świątyń rozmieszczonych na pobliskiej górze. Najciekawszy z tego wszystkiego był przejazd przez okoliczne wioski. Właściwie dopiero tu zobaczyć można te biedę, o której piszą wszystkie przewodniki po kraju. Większość domów wygląda jakby miała przewrócić się przy pierwszym podmuchu wiatru. W najlepszym wypadku zbudowane są z drewna, choć większość to coś w rodzaju rusztowania okrytego matami, płachtami, workami i czym kto miał. Ponieważ tereny dookoła są narażone na zalania, większość domów zbudowana jest na palach.
Jeśli chodzi o jaskinię i świątynie jak dla mnie wycieczkę można odpuścić. Może dlatego, że nie mieliśmy szczęścia do pogody. Nasz kierowca wysadził nas u podnóża od strony drogi - mieliśmy wejść na szczyt zwiedzając co się da po drodze i zejść schodami z drugiej strony gdzie na nas czekał. Zaraz jak tylko nas zostawił, zaczął padać deszcz. Przeczekaliśmy go pod jakąś wiatą, ale chwilę później znów zaczęło padać i tak już popadywało co chwilę właściwie do końca dnia. Świątynie były raczej mało ciekawe, a do jaskini najpierw długo nie mogliśmy trafić. Kiedy w końcu się to udało, okazało się, że jest ona raczej mała i nie ma tam nic co byłoby warte tych poszukiwań. Dla miejscowych jest to z pewnością ważne miejsce, ponieważ była ona w czasach Pol Pota wykorzystywana jako jedno z licznych więzień na terenie kraju. Na nas jednak - i zdaje się, że nie tylko - nie zrobiła większego wrażenia. Nie znaleźliśmy również schodów na dół, więc wracaliśmy tą samą drogą, którą się wdrapywaliśmy na gorę. Deszcz wciąż padał i przyznam, że mieliśmy stanowczo dosyć. Na szczęście po drodze zatrzymał się miejscowy jadący na motorze i zaproponował, że może nas zwieść na dół i że wie gdzie czeka nasz kierowca. Wpakowaliśmy się ochoczo i po 3 min. byliśmy na dole. Jazda była dość ekstremalna jak dla mnie. Po pierwsze był deszcz i ślisko, po drugie góra okazała się z perspektywy pojazdu dość stroma, a kierowca hamulców raczej nie używał:) Wszystko skończyło się na szczęście jak najlepiej i miły pan podwiózł nas pod knajpkę, w której siedział nasz tuktukowiec.
Głodni skorzystaliśmy z okazji i zjedliśmy kolejne miejscowe danie - Lok Laka (smażone mięso z dodatkiem jakiegoś sosu, sadzonego jajka i oczywiście ryżu). Ponieważ zaczynało się już robić ciemno, wróciliśmy do hotelu. Po drodze zatrzymaliśmy się w okolicznej knajpce poleconej przez kierowcę na coś konkretniejszego, ale jak dla mnie nie było to nic, co powalałoby na kolana.
Jutro kolejna pobudka właściwie o świcie, bo o 7 rano odpływamy do Siem Reap.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sophia81
ciekawa świata
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 96 wpisów96 10 komentarzy10 508 zdjęć508 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
18.08.2010 - 25.09.2010
 
 
04.09.2009 - 14.09.2009
 
 
07.03.2008 - 14.03.2008