Geoblog.pl    sophia81    Podróże    Wietnam, Kambodza 2010    Przejazd do Bangkoku
Zwiń mapę
2010
10
wrz

Przejazd do Bangkoku

 
Tajlandia
Tajlandia, Bangkok
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 10843 km
 
Wpis Bartka:

Po wielu konsultacjach miedzy innymi z właścicielem Two Dragons, który jest starym wyjadaczem w temacie podróży po Azji i biorąc pod uwagę różne opcje, weszliśmy w wyjazd autobusem po 10$ za osobę. Mieliśmy na uwadze, że nie będzie trwał tak jak twierdził sprzedawca 7h, lecz dłużej. Ale po kolei.
Wsiedliśmy w samochód, który nas dowiózł do busa 7:35, po 10 minutach byliśmy na miejscu. Z nami grupa bakpakerów. Autobus ruszył z poślizgiem i po drodze dobierał kolejnych turystów. Po jakichś 30 minutach udało się wydostać z Siem Reap. Pierwszy przystanek po jakiejś godzinie, kolejny po dwóch. Przed granicą kolejny, gdzie dostaliśmy znaczniki na przesiadkę po tajskiej stronie. Trwało to ze 45 minut, a mogłoby max. 15. Wreszcie przeprawa. Samo opuszczenie Kambodży i wejście do Tajlandii (granice przekraczaliśmy pieszo...) poszło całkiem sprawnie. Po tajskiej stronie dostaliśmy numerki i powiedziano nam, że mamy czekać. Za 20 minut zapakowaliśmy się do trzech busików i myśleliśmy, że już prosto pomkniemy do Bangkoku...otóż nie. Majka zażartowała 'ciekawe ile razy nas będą jeszcze przesadzać' i dosłownie po 30 sekundach zjechaliśmy na pobocze i wysadzili nas pod jakąś garkuchnia. Tam 30 minut na posiłek i znowu każdy został rozmieszczony wg tylko im znanych reguł. Przypominam, że cały czas byliśmy grupą, która opuściła Siem Reap. Na całe szczęście był to ostatni przystanek - no może poza kursem na lotnisko, gdzie kierowca wysadził dwóch delikwentów. Potem okazał się tak miły, że zawiózł nas w okolice Khao San Road. W tej okolicy miał być GH polecony nam przez poznanego w Sajgonie reportera. Nie wzięliśmy jak polecał taxi, postanowiliśmy szukać na piechotę. Okazało się to dość trudne, ale w końcu trafiliśmy. Zachęceni opowieściami o niesamowitej atmosferze tego przybytku, pognaliśmy obejrzeć lokum. Hotelik jest kameralny i znajduje się nad samą rzeką. Jednak pokoik był mały z dzieloną łazienką, a spanie było rodzajem barłogu na podłodze. Okna były otwarte na rzekę (tzn. bez szyb), a do jednej z drewnianych ścian przymocowanych było ze sto(?) lalek Barbie... Cena 300BT. Nie czuliśmy się aż taką bohemą i po dość miłej rozmowie z prowadzącym lokal ladyboyem w trakcie przepoczwarzania:-) grzecznie podziękowaliśmy i poszliśmy szukać czegoś wygodniejszego... Trochę zmęczeni wróciliśmy w okolice RamButtri. Po odwiedzeniu jakichś 10 hoteli, wybraliśmy Four Sons Hotel w jednej z bocznych uliczek za 400BT z AC. Pokój był mikroskopijny i pachniał taką kostką jak w Polsce w restauracjach wrzucają do pisuarów;-). Majeczka nie wiedziała, o co chodzi. Jej zapach ten przypominał środek przeciwko molom... Decyzja była jednak taka, że jest to tylko jeden nocleg.
Wrócę jeszcze do posiłków. Na przystanku zaraz po przekroczeniu granicy przyzwoity, ale nie powalał. Wieczorem przy RamButtri mój ryż z warzywami i kalmarami słabo przyprawiony i lekko przesmażony, Majki wieprzowina cytrynowa była w połowie surowa i wg zainteresowanej jałowa w smaku...inna sprawa, że Majeczka ma lekki katar i nie czuła wszystkich smaków, ja też próbowałem i coś tam było czuć, ale nie było tej tajskiej feerii aromatów...
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sophia81
ciekawa świata
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 96 wpisów96 10 komentarzy10 508 zdjęć508 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
18.08.2010 - 25.09.2010
 
 
04.09.2009 - 14.09.2009
 
 
07.03.2008 - 14.03.2008