Geoblog.pl    sophia81    Podróże    Wietnam, Kambodza 2010    Do 3ech x sztuka
Zwiń mapę
2010
16
wrz

Do 3ech x sztuka

 
Wietnam
Wietnam, Hanoi
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11846 km
 
W Hanoi wylądowaliśmy o 8:25, czyli nawet trochę przed czasem. Lot Air Asią upłynął szybko i wygodnie. Samoloty czyste, z miła obsługa. Jedzenia i picia tylko nie dają chyba, że ktoś sobie dodatkowo wykupi. Ale coś za coś. Jak chce się latać tanio (510PLN za dwa bilety w jedna stronę – mogło by być w sumie taniej), trzeba czasem pocierpieć:)
Lotnisko w Hanoi jest raczej małe, w dodatku nie byliśmy tam pierwszy raz:), więc bez większego problemu trafiliśmy do busa Vietnam airlines. Niestety ma on jedną wadę, odjeżdża dopiero jak zbierze komplet. Tym razem trwało to dość długo. W dodatku kierowca coś kręcił i co jakiś czas wyciągał rękę po dodatkową kasę. Oczywiście za każdym razem mówiliśmy, że cena za przejazd wynosi 2$ które już zapłaciliśmy i więcej nie dostanie. Oczywiście znalazł paru takich, którzy dopłacili. 2$ to cena dla turystów - miejscowi płacą 1,5$ - uwielbiam ten kraj...
Do centrum dotarliśmy kolo 10:30 i od razu poszliśmy w stronę starej części miasta, w której już, jako tako się poruszamy. Ponieważ hotele, w których byliśmy za pierwszym i drugim razem nie przypadły nam specjalnie do gustu, postanowiliśmy poszukać czegoś nowego. Po odwiedzeniu paru miejsc, wybraliśmy Prince Hotel 79 na ulicy Hang Bac 79. Nie mamy może jakiegoś luksusowego apartamentu, ale warunki jak na tę cenę (10$) i Hanoi są przyzwoite. Poza tym jednym z właścicieli jest chłopak, który spędził w Polsce parę dobrych lat i co nieco jeszcze po polsku pamięta. Właściwie łatwiej dogadać się z nim po naszemu niż po angielsku. Zen lub jak nazywali go w Polsce koledzy - Zenek, trochę z nami pogadał, powspominał i podpowiedział przy okazji jak mamy się dostać w parę miejsc w Hanoi. Ponieważ to nasze trzecie podejście do tego miasta i za każdym razem przyjeżdżamy tu po nieprzespanej nocy, tym razem plan pobytu obejmował na początek drzemkę. W sumie trochę nam się to wydłużyło, ale kolo 14, wyszliśmy połazić.
Pierwsze kroki skierowaliśmy do wybranej wcześniej Sinh Tourist, gdzie wykupiliśmy na jutro wycieczkę po Ha Long. Miejmy nadzieję, że odwołanie wycieczki poprzednio wyjdzie nam na dobre i tym razem będzie żyleta:) Cena stała, 50$/os. Szczerze mówiąc, gdyby nie rekomendacje od wielu osób, że u nich warto wykupować takie wycieczki i do tego płacić trochę więcej niż zdarza się gdzie indziej - są też oczywiście droższe agencje, żeby nie było - to wyszłabym od razu. Facet, na którego trafiliśmy był potwornie zblazowany i miał wszystko gdzieś - nawet nie próbował nas namawiać. Wręcz powiedział, że wszystko zależy od nas - możemy kupiec u niego albo iść sobie gdzie indziej. Może to i dobrze wróży, że nie świrował jak inni naciągacze. Okaże się jutro:)
Następnie poszliśmy zobaczy w końcu Świątynię Literatury. Niby nie jakoś bardzo daleko, ale kawałek miasta trzeba przejść. Dotarliśmy, ale akurat była tam jakaś impreza niemiecko - wietnamska i całe wrażenie diabli wzięli. Ja myślałam, że tam panuje cisza, spokój i atmosfera kontemplacji, a tu jakaś impreza na 200 osób, wręczanie dyplomów, przemówienia, zdjęcia... Na szczęście okazało się, że to tylko w pierwszej części świątyni. W kolejnych było już dużo ładniej i spokojniej. Mimo to przyznam, że nie zrobiła na mnie aż takiego wrażenia jak mówią niektórzy. Może dlatego, że już się trochę takich świątyń naoglądałam w czasie tego wyjazdu.
Mimo szczerych chęci, atmosfera do zwiedzania miasta znów nie była do końca sprzyjająca. Nie wiem, może tu jest jakiś mikroklimat i panujące tu ciśnienie nam nie odpowiada. Odpuściliśmy więc oglądanie mauzoleum Ho - i tak zobaczylibyśmy tylko z zewnątrz, bo prywatne audiencje są tylko w godzinach porannych:) Przebijając się przez gigantyczne korki wróciliśmy do hotelu. Może to dziwne, ale jako pieszy też można utknąć w godzinach szczytu. Pomysłowi Wietnamczycy z powodu nieprzejezdnych ulic, korzystają z chodników, które automatycznie również się zapychają. Do tego dochodzi dodatkowo wykorzystanie przestrzeni dla pieszych jako parkingu dla motorków i tym sposobem człowiek nie jest w stanie zrobić kroku. Jeżdżą jak im pasuje. Nawet policjant kierujący ruchem wygląda w tym wszystkim dość komicznie - sprawia wrażenie gościa, który nie wiadomo po co stoi na środku ulicy i wymachuje rękoma.
W Hanoi jest jedno takie niesamowite miejsce… Wracaliśmy ulicami niedaleko dworca i mieliśmy okazję przejść się trochę torami. Właściwie to jednym torem, bo tylko jeden tu maja. Dworzec z tego co pamiętam ma ich chyba z 10, a kawałek dalej wszystkie zjeżdżają się w jeden. W dodatku taki, który przechodzi ludziom prawie przez domy. Miedzy budynkami są może ze 3m przerwy i właśnie tam biegnie tor. Kiedyś widziałam taki program, że wzdłuż niego maja nawet targ. Jak przejeżdża pociąg, po prostu się odsuwają, a on ma na tyle wysokie podwozie, że jedzie nad towarem. Dokładnie tego miejsca nie znaleźliśmy - chyba, że byliśmy za późno - ale i tak wrażenie niesamowite.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sophia81
ciekawa świata
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 96 wpisów96 10 komentarzy10 508 zdjęć508 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
18.08.2010 - 25.09.2010
 
 
04.09.2009 - 14.09.2009
 
 
07.03.2008 - 14.03.2008