Geoblog.pl    sophia81    Podróże    Wietnam, Kambodza 2010    Zatoka Ha Long - jeden z cudów natury
Zwiń mapę
2010
18
wrz

Zatoka Ha Long - jeden z cudów natury

 
Wietnam
Wietnam, Hạ Long
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11971 km
 
Postanowiłam dokonać na sobie samej zamachu i obudziłam się o 5:00, żeby zobaczyć wschód słońca. Nie byłam jedyna, ale śmiałków raczej można było policzyć na palcach. Ja, jakiś Anglik i rodzina Wietnamczyków - oni to są chyba przyzwyczajeni do takich pobudek. Ja w sumie też już powinnam:) Jak przystało na porządnych Wietnamczyków, starsi państwo wyszli na pokład i rozpoczęli poranną gimnastykę - naprawdę, jeśli o to chodzi są niesamowici. Młodsi dołączyli trochę później i już ćwiczeń nie było - leniwe pokolenie rośnie, takie jak my. Pobudki absolutnie nie żałuję. Słońce nie wyłoniło się może jakoś spektakularnie z nad gór, bo dziś pojawiło się trochę chmur, ale i tak było super. Cicho, wszystkie łodzie jeszcze „spały", zaczynało robić się coraz jaśniej i gdzieniegdzie pierwsze promienie przebijały się przez chmury. W końcu słońce się przebiło, ale ja już tego nie doczekałam, ponieważ postanowiłam złapać przed śniadaniem jeszcze odrobinę snu. O 7:30 zaprosili nas na ostatni posiłek na łodzi. Potem mieliśmy godzinę, żeby zebrać rzeczy z kajut i się spakować. Trochę mi się to nie podobało, bo mieliśmy pływać do 11, ale zdaje się musieli się przygotować na następną grupę, którą zabierali z portu po odstawieniu nas. No cóż, zmasowana turystyka. Po spakowaniu rzeczy, do 11 pływaliśmy po zatoce i podziwialiśmy kolejne jej zakątki. Odstawiliśmy cześć pasażerów, którzy wykupili opcję trzydniową na wyspę Cat Ba i popłynęliśmy do portu. Wszystko zgodnie z planem. Ciekawe czemu jak pływają po zatoce to nie mają takich opóźnień jak np. przy autobusach...
Potem jeszcze lunch przed powrotem do Hanoi - tym razem na lądzie - i jazda do stolicy. Droga była chyba jedną z najgorszych jakie przeżyłam na tym wyjeździe. Rozbestwiłam się na tej łodzi jak leniwie leżałam na leżaczku wpatrzona, jak to mówią w Wietnamie, w "siódmy cud natury". Busik był standardowo dostosowany do rozmiarów wietnamskich, słońce świeciło jak wściekłe, klima ledwo dmuchała, a my jechaliśmy 4h. Ja może gigantem nie jestem, ale byliśmy upchnięci jak sardynki. Po drodze oczywiście przystanek w sklepo - knajpie, bo może tym razem ktoś coś kupi. Kolo 16:30 odstawili nas pod hotel. Jak do tej pory, to raczej Bartek narzekał na środki transportu. Za to dziś ja jednorazowo wyczerpałam cały limit marudzenia. Na jego miejscu chyba bym się wysadziła i kazała biec za busem, tak jęczałam.
Podsumowując całą wycieczkę, jednogłośnie polecamy! Wypytaliśmy po drodze innych uczestników ile płacili i ceny były różne. Zarówno wyższe jaki i niższe od naszej, ale różnice w dół niewielkie. Wszystko co nam obiecywano i za co płaciliśmy było, więc nie mamy się do czego przyczepić. Przede wszystkim zależało nam na niedużej grupie i żebyśmy nie byli głodni (tym głównie straszą niezadowoleni turyści). Posiłki nie były jakieś wyszukane w smaku, ale nam nikt wcześniej menu nie pokazywał, więc nie wiemy jakie były w planie i do czego ewentualnie mielibyśmy się przyczepić. Niektórzy mieli możliwość wyboru konkretnych posiłków, ale to już w tych droższych opcjach i z innych biur. I tak najważniejsze były widoki, a te biją na głowę wszystko. Wniosek z tego taki, że wszystkie dodatki zawsze podnoszą wartość wycieczki i jej atrakcyjność, ale najważniejsza jest pogoda, a ta jak wiemy jest nieobliczalna. My możemy mówić, że złapaliśmy Pana Boga za nogi, w tej kwestii:)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (12)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
sophia81
ciekawa świata
zwiedziła 5.5% świata (11 państw)
Zasoby: 96 wpisów96 10 komentarzy10 508 zdjęć508 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
18.08.2010 - 25.09.2010
 
 
04.09.2009 - 14.09.2009
 
 
07.03.2008 - 14.03.2008